Łączna liczba wyświetleń

sobota, 26 maja 2012

Rozdział 21

-Taxówka już czeka !- krzyknął Dave.
Wszyscy byli tak podekscytowani, że nawet na maminej twarzy pojawił się uśmiech.
Podróż samolotem wprawiała wszystkich w ogromną presję. Ale ja? Co tu dużo mówić, było mi wszystko jedno. Największą radochę sprawiało mi to, że mama i Caroline są zadowolone .
Oczami Caroline
Nie mogłam doczekać się lądowania samolotu. Zastanawiałam się co teraz myśli Justin. Z jego miny wyczytałam, że irytuje go sprzeczka Patie i Dave pt.: "Moje dania są lepsze niż Twojej mamy, Dave" .
Założyłam słuchawki i zaczęłam słuchać piosenek z telefonu. Ciekawe co robiła w tym czasie Lucy?
Pewnie nie mogła wytrzymać hałasowania reszty zwierząt przebywających z nią w jednym sektorze. Po chwili Justin szturchnął mnie lekko:
-Co się dzieje?- zapytałam.
-Zapinaj pasy. Lądujemy-odpowiedział triumfalnie.
Wszyscy czekali w napięciu, obserwując przez okienka, jak blisko jesteśmy ziemi.

Gdy podjechaliśmy pod hotel, postanowiłyśmy z Patie pójść na szybkie zakupy. Zostawiłyśmy chłopców samych z bagażami, niech sobie robią co chcą.

Przeszukiwałyśmy wieszaki pełne ślicznych sukienek i postanowiłam zagadać do Patie:
-Myślisz, że to dobry pomysł wyjść, za Justina?
-Hmm... Jeżeli chodzi Ci o to, że będziesz musiała sama wykonywać obowiązki domowe to TAK. Myślę, że Justin jest na tyle dojrzały, że będzie pomagał Ci we wszystkim. Jeżeli chodzi zaś o to, czy ten związek przetrwa długo to...-zaczęła inną taktyką. Ty i Justin pasujecie do siebie i widzę jak mocno się kochacie. Jesteście jak dwa magnesy przyciągające się do siebie. Gdy Ty robisz jakikolwiek ruch to on też i odwrotnie. Mam nadzieję, że chociaż trochę Ci pomogłam. Resztę musisz wiedzieć sama.
-Dziękuje, Patie - przytuliłam się do niej. Szczerze mówiąc nawet z moją mamą nie miałam takich dobrych relacji jak z nią.
-Nie ma za co, kochana.
-Teraz jestem w 100% pewna, że Justin to ten jedyny.
W sklepie wybierałyśmy co popadnie, ale przewagę liczebną osiągnęły buty. Postanowiłyśmy wziąć też naszym mężczyznom jakiś ciuch.
-A co weźmiemy Lucy ?- zapytałam.
-Może jakąś piłeczkę do zabawy?
-Dobry pomysł-zapłaciłyśmy i wróciłyśmy do hotelu.
Oczami Justina
Gdy wróciły z tych całych zakupów musieliśmy oglądać je we wszystkich "zestawieniach". Ale jeszcze przed przyjazdem naszych kobiet zacząłem polubić tego całego Deva. Nawet przeszliśmy na "Ty". Po tej całej "rewii mody", dla nas też były niespodzianki. Dostałem strój do koszykówki i  fioletową piłkę: "1#Justin".
-Dziękuję Caroline, to jest prze...MEGA!- dołem jeszcze całusa w usta.
-Zapraszam wszystkich do restauracji- oznajmił Dave.

Te dania były tutaj takie wyborne. Cud, miód i orzeszki. Gdy wracaliśmy do hotelu Caroline i Patie chciały jeszcze wejść na wieżę Eiffla i zrobić rodzinne zdjęcia. Lucy prawie na każdej fotce pokazywała jęzor, albo kogoś lizała. W hotelu ja i Caroline bawiliśmy się z Lucy. Ta piłeczka to był trafny zakup.
-W końcu moje marzenie się spełniło. Jestem w Paryżu- wyszła na balkon. Stanąłem za nią, objąłem rękoma w pasie i oparłem głowę o jej ramię.
-Moje marzenia również się spełniły. Mam najwspanialszą narzeczoną na świecie- wyszeptałem jej do ucha.
________________________________________________________________________________
Kurka. Znów ten stan , w którym muszę ciągle pisać. Znów natchnienie. Napisałam już po 20 rozdziale , ale postanowiłam poczekać. I tak jest dobrze bo na drugi dzień ; ) . Następny pewnie w poniedziałek . Trzymajcie się !
P.S Wszystkim mamuśką dużo zdrówka !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz