Łączna liczba wyświetleń

sobota, 2 lutego 2013

Epilog

Nowy blog       -------->>     NOWY



    Czasem zastanawiamy się czy decyzje przez nas podjęte są dobre i czy mają sens. W moim przypadku nie zastanowiłam się tylko raz i zostałam za to ukarana. Dopiero wtedy, gdy było już za późno przekonałam się, że rodzice mieli rację.


                                                                         * * *

    Spadając w dół poczułam adrenalinę, ale gdy w niespodziewany sposób lina wyplątała się z objęć mych nóg , to ogarnął mnie ogromny strach. Coraz szybciej zbliżałam się do ziemi. Jacyś ludzie szykowali materace, ale wiedziałam, że mało to da. Nie umiałam wydobyć z siebie żadnego krzyku. Sparaliżowana spadałam w dół. Potem była już tylko ciemność.
    Moja głowa pulsowała z ogromną siłą. Słyszała, jakieś nieznajome mi głosy. Chciałam otworzyć oczy i poruszyć się, ale ból odmawiał posłuszeństwa. Nie poddając się zaczęłam powoli dźwigać mój wskazujący palec. Udało się ! Chciałam jednak zobaczyć gdzie się znajduję. Powoli otworzyłam oczy, ale szybko je zamknęłam, światło było zbyt rażące. Nagle usłyszałam, że osoby znajdujące się w tym pomieszczeniu, po prostu wychodzą. Chciałam sprawdzić o co chodzi. Otworzyłam oczy jednak trochę je przymrużyłam. Teraz wiedziałam gdzie dokładnie jestem. Te białe ściany, te wszystkie maszyny, pod które byłam podpięta, wszystko widziałam jakby we mgle, ale jedno było pewne, byłam w szpitalu. Dlaczego ?! Chciałam jak najszybciej widzieć się z Jus....

-Kochanie! Jak dobrze, ze się wybudziłaś. Tak za Tobą tęskniłem. Tyle czasu minęło...-poczułam ulgę, że tu był, ale nie wiedziałam dlaczego płacze.

-Justin! Też za Tobą tęskniłam.

-Kochanie, ale to ja, Josh. Twój chłopak, pamiętasz ?

-Jak to ? Przecież.... Nie rozumiem, ale ...- nie potrafiłam skleić żadnego konkretnego zdania. - Czy możesz mi powiedzieć co się tu do cholery dzieje ?!- warknęłam zapłakana.

-Może lepiej pójdę po lekarza. On Ci to wszyzstko wytłumaczy.

                                                                         * * *

    To prawda Josh to mój chłopak. Długo musiałam sobie to wszystko przypomnieć.
Po moim "wypadku" zapadłam w śpiączkę. Wszystko było wytworem mojej wyobraźni, dziecko, wakacje, mąż. To był jeden wielki sen. Moi rodzice się nie rozwiedli i wszystko jest takie inne, nowe. Zaczynam nowy rozdział w moim życiu. Jednak na zawsze w mym sercu pozostanie mój miły, czuły, troskliwy, delikatny, opiekuńczy i kochany Justin.

_____________________________________________________
Płakać mi się chce, że to już koniec ! ; ((
Ale zaczynam nowe opowiadanie, jak pewnie
zauważyliście link na początku ; DD
Żegnamy się z Justinem i Caroline. Dziękuję, że
byliście ze mną prawie 2 lata i przeżywaliście ich przygody.
Kocham Was i do następnego rozdziału na closer-to-the-heart !

sobota, 12 stycznia 2013

UWAGA !

Zamieściłam sondę ! Chciałabym się dowiedzieć czy mam kontynuować to opowiadanie, czy zacząć nowe. Nie chcę skończyć całkowicie z pisaniem, bo naprawdę sprawia mi to przyjemność i jak bym nie pisała, to poczułabym pewną pustkę. Ten blog jest częścią mnie.


Martyna.

niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 9


-Czyli oznacza to, że będę tatą ?- zapytał zachrypnięty, po długiej chwili spoglądania w przestrzeń.
-Tak-odparłam. Teraz moje życie rozdrabniało się i powoli zaczęło legnąć w gruzach. Myślałam, że tego właśnie chciał. Wziąć ze mną ślub, wyjechać na miesiąc miodowy, po czym stworzyć dużą kochającą się rodzinę. Jednak za dużo oczekiwałam.
   Teraz łzy tańczyły jak oszalałe po jego policzkach. Nagle wyraz twarzy zaczynał się zmieniać.
-Aaaa ! Będziemy rodzicami !- wziął mnie na ręce i zaczął biegać jak oszalały po całym domu. To najwspanialszy prezent!- chyba pierwszy raz widziałam jak płacze. Teraz wiedziałam, że ze szczęścia. Narobił mi tyle strachu, myślałam, że nie spodobała mu się ta informacja. A jednak .

    Tygodnie mijały, a ja tyłam i tyłam. Justin ciągle jeździł do sklepu po moje nieco wyolbrzymione zachcianki.  Pewnego dnia, posłałam go tylko po jednego arbuza,a ten wrócił po dwóch godzinach z wszelakimi jogurtami, owocami i nie wiem czym jeszcze. Wiem tylko tyle, że zjadłam to w niecały tydzień. No dobra teraz coś z teraźniejszości


                                                                ***

   Justin bardzo dużo mi pomaga. Odciąża mnie z większości obowiązków domowych, ale oczywiście do kuchni nie pozwalam mu wchodzić! Zbliżała się zima, więc dziś robiliśmy porządki w naszym domu.

  -Jestem wykończona -opadłam na łóżko z Justinem, późnym wieczorem.
-Ani mi nie przypominaj. Za to odwaliliśmy kawał dobrej roboty, co nie mamuśka ?
-Ty ! Tatuśku, za dużo sobie pozwalasz.
-A może mamuśka miała by ochotę na małe co, nieco, hmm ?-powoli sięgną rękoma pod moją koszulkę.
-Tatuś daje kuszące propozycje ,ale mamusia jest tak wykończona dzisiejszym dniem, że zaraz pójdzie spać-szeptałam mu do ucha, ale on nie dawał za wygraną.
-A może jednak-szeptał, całując moją szuję, zataczając językiem małe kółka wokół mojego obojczyka.
-No to  musisz się postarać, bo dziś będę bardzo wymagająca.
-Chyba nie wiesz na co mnie stać- powiedział, lekko oburzony.
-Zaraz się przekonam.

    Obudziła się we mnie dzikość. Rozerwałam Justinowi koszulkę, był nieco zaskoczony. Zwinnym ruchem pozbawił mnie ciuchów i zostałam w samej bieliźnie. Zdjęłam szybko jego spodnie i rzuciłam na podłogę. Popchnęłam go lekko, leżał teraz na plecach czekając na kolejny mój ruch. Zdjęłam szybko jego bokserki, on usiadł przytulił mnie do siebie. Obrócił mnie i teraz to ja byłam w tej samej pozycji co on kilka sekund temu. Zaczął zdejmować mi majtki. Byliśmy w tym tacy dzicy i łapczywi. Dźwignął moją nogę i zaczął  ją całować, posuwając się wyżej. Opuścił ją na pościel, gdy dojechał wargami do moich ud. Wywołało to we mnie miły dreszczyk podniecenia. Dojechał do moich piersi i dopiero teraz odpiął mój stanik, który również wylądował gdzieś w kącie pokoju. Namiętnie zaczął całować moje usta.Rozchyliłam lekko nogi, które po chwili oplotłam wokół  bioder Justina. Powoli poczułam jak wszedł we mnie.Zaczął powoli poruszać biodrami, ale czegoś mi brakowało. Zwinnym ruchem przekręciłam się na bok i teraz to on był na dole. Zaczęłam przyśpieszać. Dawałam z siebie wszystko, ale jednak wolałam być na dole. Ponownie oplotłam nogi wokół bioder Justina . Teraz przyśpieszył na maksa. Czułam jak nasze łóżko zaczyna coraz bardziej skrzypieć. Nie potrafiłam już dłużej trzymać w sobie emocji i zaczęłam wydawać głośne jęki. Justin parsknął śmiechem, ale nie zwalniał, nawet poczułam, że przyśpiesza. Krzyczałam coraz głośniej, a jego chyba to mobilizowało. Nagle wbiłam paznokcie w jego plecy. Poczułam falę rozkoszy i podniecenia, szczytowałam.
Justin stopniowo zwalniał. Po chwili wyszedł ze mnie i opadł na poduszkę obok mnie. Przytulił do siebie i szepnął:

- No mamuśka, dzisiaj pokazałaś swoje pazurki.
-Szykuj się na więcej kochanie.

______________________
Witam ! Przepraszam, że rozdział w pewnym sensie trochę ostry, ale niektórzy powiedzieli, że pierwsza ich scena łóżkowa była prze ze mnie źle opisana i za mało się w niej zamieściło szczegółów. A z racji tego, że dziś postanowiłam odreagować to co dzieje się w moim życiu prywatnym, postanowiłam to napisać ostrzej w powyższym rozdziale.

Na ten wyjątkowy czas, pragnę Wam życzyć Wesołych Świąt. Chcę, abyście spędzili je wśród najbliższych, którzy Was kochają. Bo święta to nie tylko choinka i prezenty, ale czas, w którym wszyscy powinni cieszyć się sobą i być dla siebie mili.

Kocham Was ! Do NN !

piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 8

Rok później 


    Teraz wszystko jest inne, łatwiejsze. Dziś jest rocznica, dokładnie rok temu stałam przed ołtarzem i mówiłam "tak" , a teraz mieszkam sobie z Justinem w naszym domu. Jakiś miesiąc temu miałam wspaniały sen. Śniła mi się Julie, która dalej z nami mieszkała.
   Do tej pory nie wiedziałam co podarować Justinowi na naszą rocznicę. Dziś już wiem, bo właśnie ten sen coś mi uświadomił, ale o tym później. Od tego snu zaczęłam dzień w dzień lunatykować. Zawsze budziłam się w progu pokoju, które jest przeznaczone dla naszego dziecka. Wczoraj zemdlałam w łazience, ale dość szybko się pozbierałam, bo Justin nawet nie zauważył, że jest coś nie tak. Nie mówiłam o lunatykowaniu, ani o tym, nie chciałam go zamartwiać.


    Wspólnie postanowiliśmy z Justinem, że zostaniemy w domu i nie będziemy obchodzić tego zbyt hucznie.
Mam nadzieje, że Justinowi spodoba się mój prezent, bo ja sama jestem zachwycona.
 
     Czekałam na Justina, bo musiał pilnie pojechać załatwić sprawy dotyczące jego dalszej kariery.
Nagle usłyszałam otwierające się drzwi. Czekałam w kuchni i zajadałam lody z bitą śmietaną i polewą toffi, a do tego prze kąsałam truskawki w czekoladzie. Nie pamiętam, kiedy tak ostatni raz się objadałam. No ale zaczynała się jesień i truskawki się kończyły.

Justin wszedł do kuchni
-Witaj łakomczuchu-powiedział i pocałował mnie w policzek.-Coś ostatnio strasznie dużo jesz.
-Tak jakoś mi apetyt przyszedł- wzruszyłam ramionami.

  Justin położył portfel i kluczyki na kuchennym blacie, ja wstałam od stołu, on przyciągnął mnie do siebie. Zaczął namiętnie całować i wkładać ręce pod moją koszulkę.

-Wszystkiego najlepszego, kochanie- szepnął mi do ucha.-Proszę bardzo-podarował mi malutkie pudełeczko.
-Dziękuję, kochanie.Co to takiego?- zapytałam i zaczęłam odpakowywać pudełko.-Przecież tu nic nie ma....
-Zgadza się. Bo już nie potrafię znaleźć, z resztą nie ma takiej rzeczy na świecie, która byłaby dowodem  miłości jaką czuję do Ciebie.
-Kooochany jesteś!- wtuliłam się w jego ramiona.
-Też mam do Ciebie prezent....
-Już się nie umiem doczekać.
-Bo ja chciałam Ci powiedzieć, że...- rozmowę  przerwał mi dzwoniący telefon.
-Poczekaj ja odbiorę- powiedział Justin.- Po chwili podszedł znów.-Na czym skończyłaś ?
-No tak. Chciałam Ci powiedzieć, że ...-myślałam, że mnie krew zaleje. Teraz zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Kto się dobija dziś do naszego domu. Przecież mamy świętować we dwoje, a nie z jakimiś pajacami!- zdenerwował się Justin

Po chwili przyszedł niec zdenerwowany.
-To może powiem Ci to później-powiedziałam zestresowana. Justin wziął głęboki wdech i wydech.
-Dobrze, uspokoiłem się. Możesz mówić.
-Bo ja chciałam ci powiedzieć, że... Jestem w ...ciąży- Justina zatkało. Patrzał mi głęboko w oczy, które zaczęły się mu powoli szklić. Tego właśnie się obawiałam.

______________________________
Kochani ! Udaje mi się dodawać w miarę
dobrym tempie ; )
Mam nadzieję, że rozdział się podoba
i nikogo nie rozczarowałam.

Do następnego ! ; **


sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział 7

 Oczami Caroline

  Obudziłam się w ramionach mojego męża. Przetarłam oczy i zerknęłam na zegarek, który wskazywał godzinę 16.
-Justin-zamruczałam mu do ucha.-Kochanie pora wstać.
-Ale po co ? Możemy przecież być tu , w łóżku - zaczął poruszać zabawnie brwiami.
-To była długa, upojna noc , a Tobie jeszcze mało ?!
-A ty myślałaś, że od czego jest miesiąc miodowy ?
-Na pewno nie od tego, aby kochać się przez  dwadzieścia cztery godziny na dobę.
-Lubię, gdy się złościsz.
-Ja się nie złoszczę. Stwierdzam tylko fakt, że masz za duży popęd seksualny .
-Co proszę ?!
-To co słyszałeś, kochanie.

                                                         ***


  Ostatnie dwa tygodnie przeleciały błyskawicznie. Dużo eksperymentowaliśmy z Justinem.
Większość czasu spędzaliśmy na plaży. Nurkowaliśmy i podziwialiśmy piękną rafę koralową, która zapierała wdech w piersiach. Był to już półmetek naszego tutejszego pobytu. W sumie to stęskniłam się za domem, ale z drugiej strony nie chciałabym opuszczać tego miejsca. Muszę się nim jeszcze nacieszyć,
przez te ostatnie dni.
Dzisiaj wybieram się z Justinem "gdzieś". Tak określił to mój ukochany mąż, ponieważ on nie potrafi nazywać rzeczy po imieniu. Za często organizuje mi niespodzianki, a ja nie potrafię mu się za to wszystko
odwdzięczyć.

-Powiesz mi chociaż jak mam się ubrać ?
-Ciepło, bo się już ściemnia.
-Ale przecież jest lato-powiedziałam z poirytowaniem.
-Zaufaj mi - puścił oczko.

   Postanowiłam już z nim nie dyskutować. założyłam ciepłe ciuchy , tak jak doradził mi Justin. Podeszłam do okna. Na zewnątrz było już ciemno, a Atlantyk pięknie rozjaśniała pełnia księżyca. Pospiesznie założyłam kolczyki i byłam gotowa do wyjścia w nieznane mi miejsce.

-Jeszcze jedna rzecz. Założę Ci chustkę na oczy, żebyś nie podglądała.
-Okeey - westchnęłam.

   Czułam jak jedziemy windą, trwało to dość długo. Potem szłam chyba jakimś korytarzem i nagle poczułam na sobie chłodny wietrzyk, oznaczało to, że jestem na podwórzu.

-Teraz ostrożnie, bo będziemy szli po drabinie-rzekł Justin.
-Chcesz , żebym się zabiła?
-Nie. To tylko parę szczebli , dasz radę.

LINK
 
    Po chwili poczułam, że jestem już na równym podłożu. Justin stanął za mną i odwiązał mi chustkę, po czym zsunął ją z moich oczu. Wiatr nagle zaczął plątać mi włosy. Stałam jak wryta wpatrzona w blask księżyca. Od zawsze pełnia była dla mnie tajemnicza i pełna magii. Justin dalej stał za mną, objął mnie w pasie i oparł brodę o moje ramię. Znajdowaliśmy się na dachu naszego hotelu. Na środku stał stolik z dwoma krzesłami. Na którym były dwie świece z szampanem i kieliszkami. Na murku stało radio,w którym leciała wolna piosenka. Usiadłam przy stole, a Justin nalał szampana i również się dosiadł.

-Tu jest niesamowicie. Można zobaczyć miasto z innej perspektywy.
-Dlatego Cię tu zabrałem- Justin wziął ostatni łyk szampana, wstał od stolika, podszedł i wyciągnął do mnie rękę.-Mogę prosić panią do tańca ?
-Z miłą chęcią.

   Wtuliłam się w ramiona Justina i kołysaliśmy się w rytm piosenki. Właśnie w tej chwili stwierdziłam, że życie tylko wtedy ma sens, gdy ma się z kim dzielić uczucia.

************
Jest !
Pozbierałam się
 i napisałam to coś ; )

Zastanawiam się
nad nowym opowiadaniem.
Co Wy na to?
Odp. w komentarzach ! ; **

Trzymajcie się : **

niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 6


LINK  --------------------> oNE REPUBLIC - mARCHIN ON


Oczami Justina

    Czułem jak ciągle się wierciła z jednego boku na drugi. Z resztą ja również nie potrafiłem zasnąć. Leżałem na plecach i patrzałem w sufit.

-Caroline? - postanowiłem w końcu się odezwać, bo i tak żadne z nas na pewno by nie zasnęło.
-Tak- szepnęła zamyślona.
-O czym myślisz ?
-To było niezwykłe. Czułam się taka....
-Lekka ?
-Wyjąłeś mi to z ust.
-Też się tak czułem.
-Kochanie...
-O co chodzi ?
-Tylko się nie śmiej- poprosiła.
-Postaram się.
-Ja... No, bo ja jestem głodna.
-Kobieto, jest dopiero 5, a Ty już chcesz jeść ?!
-Moja wina, że mam głód ?
-No raczej... Dobra, to co chcesz?
-Nie wiem. Chodźmy razem do kuchni.

    Wstaliśmy z łóżka. Caroline założyła szlafrok, a ja bokserki, które znalazłem gdzieś w kącie pokoju. Przeszliśmy przez salon i weszliśmy do kuchni. Caroline szybko podeszła do lodówki i wyciągnęła ptysie z ogromną ilością bitej śmietany.

-Mogę?- zapytałem, aby móc ją nakarmić. Ona przytaknęła głową. Delikatnie rozchyliła swoje bladoróżowe usta, a ja  nakarmiłem ją. Następnie ona zrobiła to samo, ale oczywiście ja jem jak świnia i bita śmietana wylądowała na moim nosie, już miałem ją zetrzeć, lecz Caroline zgarnęła ją zwinnie na palec i zlizała bardzo powoli i kusząco. Możecie wierzyć mi na słowo, była to kobieta, która nawet w najgorszych ciuchach i błocie po pas wyglądałaby pociągająco i miałbym na nią, że tak powiem ochotę. Staliśmy tak przy tej lodówce z ptysiami na blacie o godzinie piątej rano jak dwa pajace i patrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Caroline uśmiechnęła się do mnie i usiadła na blat kuchenki. przybliżyłem się do niej i zacząłem całować. Objęła mnie nogami w pasie, ręce oplotła wokół mojej szyi. Po chwili odsunęliśmy się od siebie, chwyciłem ptysia do ręki i wziąłem gryza, lecz tym razem się nie pobrudziłem. Za to, kiedy chciałem zrobić drugi kęs, Caroline chwyciła ciastko, które pchnęła w moją stronę, po czym wylądowało na mojej twarzy.

-No . To teraz chodź się przytulić- uśmiechnąłem się cwaniacko, gdy  bita śmietana spływała mi po brzuchu.
-Chyba śnisz- powiedziała, a ja pośpiesznie wziąłem drugiego ptysia i przyłożyłem jej do twarzy, po czym obsmarowałem ją.
-Zabiję Cię,  Bieber !- krzyknęła . No i tak zaczęła się bitwa na jedzenie. Trwało to dobre pół godziny.
-No, a teraz się przytulisz ?
-Z przyjemnością.
 
    Zgarnęła bitą śmietanę z moich ust i namiętnie pocałowała, potem się do mnie przytuliła i zlizała śmietanę z mojego obojczyka.

-Wypadałoby się umyć- powiedziałem.
-Dobrze, to idź pierwszy, a ja trochę tu ogarnę.
-Sam ?!
-A do czego będę Ci potrzebna?
-Musisz mi plecki umyć - wyszczerzyłem się.
-No dobrze,
-Wanna czy prysznic ? -zapytałem
-Wanna- powiedziała kusząco.

    Weszliśmy do łazienki i cieszyliśmy się sobą, odkrywając każdy zakamarek naszego ciała.

***
Witam !
Przepraszam Was jak najmocniej.
Mój pobyt w sanatorium się przedłużył
 i będę tam jeszcze 2 tyg.
Z mojej strony to na tyle.

Do następnego ! : **


sobota, 22 września 2012

Rozdział 5

  -Nie umiem się doczekać, kiedy będziemy już na miejscu - powiedziałam z ekscytacją.
-Tam czeka Cię duuużo niespodzianek -przeciągną słodko, gdy już usadowiliśmy się wygodnie w fotelach.
-Chyba przesadzaz. Już tyle wrażeń w dzisiejszym dniu, a Tobie jeszcze mało.
-Ten dzień ... i noc muszą być zapamiętane do końca Twojego życia, pani Bieber.
-Wiem Justin, ale to nie znaczy, że gdy dotrzemy na miejsce musisz mnie obdarowywać mnóstwem niespodzianek. Wystarczy to, że jesteś.
-Ale Caroline, nie włożyłęm w to szczególnego wysiłku.
-Niech Ci będzie. Zresztą, w pewnym sensie też mam dla Ciebie niespodziankę.
-Czyli jesteśmy kwita ?
-Jesteśmy kwita- Justin postanowił zacząć lepszą część tego "dnia", bo w końcu była 2.30 w nocy. Pocałował mnie co bardzo mi się spodobało.

    Zostało jeszcze pół godziny lotu, więc nie opłacało się zdrzemnąć.
Z jednej strony cieszyłam się, że dzisiejszy wczesny ranek będzie wyjątkowy, ale z drugiej strony bałam się, że Justin mnie wyśmieje, albo w chwili gdy zobaczy mnie nagą, to od razu będzie chciał się ze mną rozwieść. Ale pieprzyć to ! Będzie dobrze.

 -Jesteśmy na miejscu -uśmiechnął się Justin.
-Nareszcie. Zabawne, jest trzecia w nocy, a my dopiero zaczynamy "zabawę". To szaleństwo.
-Jeżeli to jest szaleństwo, to ja chcę tak szaleć do końca swoich dni.
-Mam nadzieję, że ze mną.
-No oczywiście- uśmiechnął się do mnie serdecznie, ukazując przy tym swoje śnieżnobiałe ząbki.

    Przeszliśmy się trochę, ponieważ do apartamentu mieliśmy kawałek. Ciągnąc ze sobą walizki oboje uśmiechaliśmy się do siebie, ale żadne z nas nie odezwało się ani słowem.

    Kiedy weszliśmy do.... Rzeczywiście, to był apartament w pięciogwiazdkowym hotelu. Justin jak zwykle nie oszczędzał pieniędzy. Szybko skierowałam się do naszej sypialni, w której było ogromne łoże i szafa, do której szybko w łożyłam swoją walizkę. Duże okna którymi można było wyjść na balkon i podziwiać plażę, w słuchając się w szum fal rozbijających się o brzeg Atlantyku.

-Idę się odświeżyć po podróży- powiedziałam.
-Dobrze. Ale ubierz normalne ciuchy. Zaczynam późną noc niespodzianek.
-Okeey.

    Umyłam zęby i zmyłam makijaż. Rozczesałam włosy, które były całe poplątane z dzisiejszej, trochę fikuśnej fryzury. Weszłam do kabiny prysznicowej. Strumienie wody chłodziły moje ciało. Czułam się o wiele żywsza niż parę minut wcześniej.

-Gotowa ? -zapytał Justin, gdy wyszłam już ubrana z łazienki. 
-Tak.Jeszcze zaniosę te rzeczy do sypialni i możemy iść.
-Nie ma potrzeby. Zostaw je tutaj i idziemy- mówił zakłopotanie.
-Ale dlaczego ?
-No bo czas nam leci....
-Niech Ci będzie...No to gdzie idziemy ?
-Mogę jedynie powiedzieć, że idziemy na plażę- powiedział już mniej poddenerwowany.
-No dobrze- westchnęłam.

    Szliśmy ulicą miasta, które było takie ciche. W sumie czego się dziwić, był środek nocy.
 Idąc plażą trzymaliśmy się za ręce.

-Długo jeszcze ?- zapytałam po chwili.
-Jesteśmy na miejscu- odpowiedział, a ja zauważyłam rozłożony koc, wino i malutkie świeczki, których było z kilkadziesiąt.
-Kochanie, z każdą minutą imponujesz mi coraz bardziej -on nic nie odpowiedział, uśmiechnął się do mnie i gestem ręki pokazał, że mam usiąść. Po chwili znalazł się tuż przy mnie i zaczął nalewać nam po lampce wina.
-Tu jest pięknie- powiedziałam, gdy brałam pierwszy łyk alkoholu.
-Cieszę się, że Ci się podoba.
-Jeszcze nie wiesz jak bardzo.

    Po chwili wstałam, biorąc ze sobą kieliszek.

-Gdzie idziesz ?- zapytał.
-Chciałaby się z Tobą przejść.
-No dobrze- wzruszył ramionami. Dopił ostatni łyk napoju i odłożył kieliszek na swoje miejsce. Chwycił mnie za rękę i spacerowaliśmy brzegiem oceanu. Nagle Justin przystanął :

-Coś się stało ?- zapytałam zdezorientowana.
-Nic takiego. Ja po prostu chciałbym pokazać jak bardzo Cię kocham - podszedł do mnie, przybliżył swoje usta do moich i lekko pocałował.
-Też Cię kocham, Justin- on znowu się do mnie przyssał, a ja upuściłam gdzieś kieliszek. Cieszyłam się, że wypiliśmy tylko po lampce wina, bo dzięki temu myśleliśmy racjonalnie. Oboje wiedzieliśmy czego chcemy. Pragnęliśmy siebie.

    Idąc do hotelu, nadal się całowaliśmy. Nasze języki błądziły po podniebieniach jak oszalałe.Weszliśmy do windy, Justin na chwilę oderwał się ode mnie, żeby wcisnąć odpowiedni przycisk, aby dostać się na nasze piętro. Potem przejechał palcami po mojej szyi, zjeżdżając po ramieniu, ręce i chwytając za dłoń, przysuną mnie do siebie. Drzwi windy się otworzyły i wyszliśmy na korytarz. Justin wziął mnie na ręze, obejmowałam go nogami w pasie, a ręce zaplotłam wokół jego szyi. Nasze oddechy przyśpieszały, a pocałynki były coraz zachłanniejsze. Justin podszedł do drzwi naszego apartamentu, oparł mnie o ścianę i wyciągnął kartę do drzwi. Szybkim ruchem je otworzył wchodząc do środka. Gdy przeszliśmy przez próg, mój małżonek odstawił mnie na ziemię, przy okazji zamykając drzwi. W całym mieszkaniu unosił się zapach róż co było dziwne, bo wcześniej nic nie poczułam. Zdjęliśmy buty i teraz to ja podeszłam do niego, a on zwinnym ruchem zdjął mi sweter, ja też nie byłam mu dłużna i zrobiłam to samo. Szło się uzależnić od pocałunków Jutina, zresztą uzależniałam się od niego całego. Weszliśmy do sypialni i wtedy ujrzałam całe łóżko, które dosłownie pływało w płatkach róż, mój ukochany był taki romantyczny...

-To dlatego nie chciałeś, żebym weszła do sypialni? - zaptałam.
-Jak Ty mnie dobrze znasz.

    Zaczęliśmy od tego , na czym skończyliśmy. Zdjęłam Justinowi koszulkę i zaczęłam męczyć się z jego cholernym guzikiem w spodniach. Po dłuższej chwili udało mnie się go odpiąć, a Justin był już w samych bokserkach. Teraz to on zaczął mnie rozbierać. Powoli rozpinał zamek mojej sukienki i już po chwili byliśmy w samej bieliźnie. Przez moment nie wiedzieliśmy co dalej. W końcu postanowiłam, ze przysunę go do siebie. Justin, tak jakby się ocknąl. Popchną mnie lekko na łóżko i zaczął powoli mnie całować. Muskał mój brzuch, posuwając się coraz wyżej. Gdy doszedł do mojego biustu, spojrzał mi głęboko w oczy tak jakby oczekiwał pozwolenia. Pocałowałam go w usta , co oznaczało TAK. Powoli sięgnął ręką do odpięcia mojego stanika. Zsunął go ze mnie i rzucił na podłogę. Potem ja zdjęłam bokserki Justina i rzuciłam je gdzieś w kąt pokoju. Pocałował mnie znowu w usta zjeżdżając niżej i niżej aż za mój pępek. Dźwignął się lekko i powoli zaczął zsuwać moje majtki co wywołało we mnie przyjemny dreszczyk.

-Jesteś taka piękna- szepnął mi do ucha, a ja uśmiechnęłam się , rozkoszując każdym jego dotykiem.
-Z Ciebie to też niezłe ziółko- Justin parsknął śmiechem.- A teraz poważnie. Pamiętasz jak mówiłam Ci, że też mam w pewnym  sensie dla Ciebie niespodziankę ?
-Taak..
-No więc, chcę Ci dać... siebie - powiedziałam, spoglądając w jego miniaturową fabrykę czekolady.
-Jesteś pewna ?- zapytał, aby upewnić się w stu procentach.
-Jak nigdy dotąd.
-Pamiętaj , że Cię bardzo kocham i nie pozwolę, aby Cię ktoś skrzywdził. Będę bardzo delikatny- szepnął i musnął kaciki moich ust.

    Powoli przysunął się do mnie, a po chwili poczułam jak Justin wszedł we mnie. Jęknęłam lekko z bólu, a on złożył kolejny pocałunek na moich ustach. Zaczął powoli przyśpieszać, poruszał zgrabnie biodrami w przód i w tył. Był w tym naprawdę taki czuły i delikatny. W pewnym momencie przyśpieszył naprawdę szybko, ledwo co nadążałam za nim. Nagle poczułam napływającą we mnie falę rozkoszy i podniecenia. Justin stopniowo zwalniał, po czym opadł zdyszany na łóżko i położył się blisko mnie. Nasze oddechy już się uspokoiły. Mój małżonek pocałował mnie w czoło i spojrzał w oczy :

-To było niesamowite.
-Wspaniałe doświadczenie, kocham Cię.
-Też Cię kocham Caroline Bieber. Dobranoc - pocałował mnie w czoło.
-Dobranoc- wtuliłam się w niego i uśmiechnęłam sama do siebie.

________
Przepraszam Was, że tak długo. 
Sprawy rodzinne, przykro mi.
Za tydzień wyjeżdżam do sanatorium 
na całe 4 tygodnie :O
Załamka totalna. Będę musiała zawiesić.
No i jeszcze jedno. Dlaczego tylko 2 kom ?!
Oglądałam starsze posty. Tam było 
śr. po 5 komentarzy.

Tyle ode mnie . 3majcie się !
Do następnego kochani ; * *
P.S. Za jakiekolwiek błędy przepraszam,
ale blogspot trochę szwankował .