Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 3 czerwca 2012

Rozdział 24

Obudziłem się zaraz po Julie. Piła herbatę i wcinała płatki z mlekiem.
-Dzień dobry. Sama zrobiłaś sobie śniadanie?- zapytałem.
-Dzień dobry. Tak, sama.
Postanowiłem, że nie będę budził Caroline. Razem z Julie zrobiliśmy jej śniadanie. Ta mała była taka słodka. Nauczyłem ją śpiewać Eenie meenie. Naprawdę miała niesamowity głos. Taki talent nie mógł się zmarnować. Gdy będzie starsza muszę pomóc jej wejść w świat show-biznesu.
-Dzień dobry -przywitała się Caroline.
-Cześć mamo-powiedziała Julie i wtuliła się w moją dziewczynę. Sam nie wiem co myśleć o słowach "mamo"   i "tato" ,których używała Julie. Gdy mała poszła się umyć Caroline powiedziała mi dokładnie to samo o słowach, które występowały w słowniku niebieskookiej.
-Caroline, wiem, że to dziwne, ale odkąd zamieszkała z nami Julie mam przeczucie, że powoli schodzę na drugi plan. Może jestem za często zazdrosny ale...
-Ty i Julie jesteście na równi ok?- wtrąciła się.
-To zdecydowanie mi odpowiada-musnąłem lekko kąciki jej ust.
-Czy mam jechać z Wami do szpitala?- zapytała nieśmiało Julie.
-Jeżeli nie chcesz to nie musisz.
-No właśnie chodzi o to, że ja bardzo chcę.
-To na co czekamy?- zapytałem, trąc jedną rękę o drugą.
Samochodem dojechaliśmy do Avenue Street.
-To tutaj- powiedziałem.
-Weszliśmy po schodach. Drzwi same się otworzyły.
-Dzień dobry- powiedziała uśmiechnięta recepcjonistka.-W czym mogę pomóc?
-Witam. Czy moglibyśmy dostać akta Julie Sparks? - zapytałem.
-Przykro mi. Nie mogą państwo otrzymać akt, nie jestem do tego upoważniona, zresztą  państwo też.
-Ale tutaj chodzi o dobro dziecka. Bardzo panią proszę- musiała się nade mną zlitować.
-Przykro mi. Mogę mieć z tego kłopoty.
-Nie ma pani dzieci?
-Owszem, mam.
-Być może jedna matka szuka swojego dziecka od urodzenia. Proszę wyświadczyć mi przysługę.
-Dobrze- westchnęła kobieta. - Tylko ma to zostać między nami.
-Dziękuję pani najmocniej- podałem jej dłoń. Kobieta odwzajemniła to, a ja wsunąłem jej do ręki banknot $100.

Julie Victoria Sparks
Ur.: 1 marca 2005 roku
Matka: Katherina Smith Sparks
zamieszkała przy ul.: Upper Ground 16 w Londynie
Ojciec: Din Sparks, nieznane miejsce zamieszkania
________
Din Sparks wyrzekł się praw rodzicielskich.
Katherina Smith Sparks była chora psychicznie ! 

-Była?- zapytała Caroline.
-Pewnie wyzdrowiała- powiedziała Julie.
-Albo umarła- dodała Caroline. Kopnąłem ją z całej siły w kostkę. - Ałć ! - syknęła przez zęby.
-Należało Ci się.
-To co ? Jedziemy do mojej mamy ?- zapytała z entuzjazmem Julie.
Jechaliśmy na ulicę Upper Ground. Była bliska centrum Londynu. Naszym oczom ukazał się stary, zniszczony dom.
-To tutaj? - zapytała z grymasem Julie.
-Niestety tak- powiedziała Caroline- Upper Ground 16...
-Szukasz Katheriny Smith?- zapytał mężczyzna, który kosząc trawnik zauważył, że pukam do drzwi jego sąsiadki. Był w podeszłym wieku. Nie był za wysoki. Był masywny pod względem tuszy. Jego siwe włosy lekko opadały na czoło, które mieściło parę zmarszczek. Miał na nosie duże okrągłe okulary. Jego broda również była siwa i lekko odstawała od podbródka. Jego dom sąsiadował z domem matki Julie.
-Tak, wie pan może gdzie jest?
-Niedawno wyszła. Jest załamana, ponieważ rok temu dowiedziała się , że jej córka nie umarła, tylko została oddana do domu dziecka przez jej byłego męża. Cały czas szuka jej we wszystkich możliwych sierocińcach w Anglii. 
-Czy mógłbym zostawić jej list, a pan by jej go przekazał?
-Oczywiście.

Droga Katherino !
Mam dobrą wiadomość. Chciałbym, abyś przyjechała do Stratford w Kanadzie.
Na ulicę Cooper Street 24
Jest tam duży dom ogrodzony żywopłotem.
W domu czeka na Ciebie Twoja córka- Julie.

                                                                                                   Z poważaniem
                                                                                                  Justin Bieber

Szybko podałem list mężczyźnie i podziękowałem mu. Gdy weszliśmy do hotelu i przeszliśmy przez próg naszego pokoju oznajmiłem:
-Pakujcie się ! Wracamy do Kanady.

____________________
Mam nadzieję, że mogę się podzielić z Wami pewną wiadomością.
Mianowicie, chodzi o to, że zadzwoniła do mnie pewna kobieta i powiedziała, 
ze zostałam laureatką w konkursie"Moja książka" 
i zapytała się na ile osób ma wysłać bilety to parku miniatur w Ochabach.
Podziękowałam jej, ale szczerze mówiąc nie wiedziałam o jaki chodzi konkurs.
Zapytałam się mamy , a ona mówi, że możliwe,że to był fotograficzny. 
Dopiero wtedy dowiedziałam się co i jak.
 Zapomniałam dodać, że konkurs dotyczył tylko województwa śląskiego.
 Moja mama zadzwoniła tam na drugi dzień.
Okazało się, że dostałam wyróżnienie. Wybrali mnie jako jedyną z okolic Pszczyny. Jestem niezmiernie
szczęśliwa i planuję pojechać z rodziną dzisiaj do tych Ochab. Zobaczymy czy pogoda dopisze.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba.
Do następnego !



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz