Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 13 września 2012

Rozdział 4


 -Mamo, mogłabyś założyć mi welon ?
-Oczywiście kochanie.
-I jak wyglądam ?- zapytałam po chwili. -Szczerze, to mam okropną tremę...
-Nie masz powodów. Jestem z Ciebie taka dumna. Nie wierzę, że tak szybko nastał ten dzień, kochanie.
-Córeczko...-wszedł do pokoju tata. - Pamiętam, gdy pierwszy raz wziąłem Cię na ręce, ...- zaczął, a mnie już ciarki przechodziły. -...byłaś taka krucha, maleńka. Później, kiedy uczyłem Cię jeździć na rowerze i w pewnym momencie musiałem puścić kij, abyś mogła sama brnąć przez świat. Dziś wiem, że już nigdy nie chwycę tego kija ponownie. Muszę pozwolić Ci brnąć dalej i wejść w dorosłość. Kocham Cię.
    -Też Cię bardzo kocham, tato - przytuliłam się do niego i po chwili musiałam się oderwać z jego uścisku.-Dobra, w tym dniu nie będzie już więcej łez, okey ?- otarliśmy je, a tata przytaknął na moje słowa.- Możecie jeszcze na chwilę zostawić mnie samą?
    -Oczywiście słonko - i zniknęli za drzwiami.

    Spojrzałam w lustro. Wzięłam dwa głębokie wdechy i uśmiechnęłam się do siebie mówiąc:
"Caroline to Twój wielki dzień. On Cię bardzo kocha i nigdy się to nie zmieni."

                                                                 ***
                                       Czytać przy ----------------- > LINK
                                                                 ***

    Chwyciłam tatę za rękę i zaczęliśmy powoli iść w stronę ołtarza. Goście byli odwróceni w naszą stronę, a na ich twarzach witał uśmiech. Byliśmy w  połowie"drogi" , ale Justina jeszcze nie dostrzegłam. Bałam się. Tata kątem oka zerknął na mnie i szepnął, że wszystko będzie w porządku. I właśnie wtedy zauważyłam Jego. Uśmiechnęłam się i odtąd nie miałam już żadnych wątpliwości.

Oczami Justina

    Stałem przodem do ołtarza, ale gdy tylko się odwróciłem, wiedziałem, że właśnie z tą kobietą w białej sukni chcę spędzić resztę mojego życia. Wyglądała przepięknie. Poprawiłem jeszcze marynarkę, uśmiechnąłem się szerzej i wyciągnąłem rękę w jej stronę. Caroline również się uśmiechnęła i podała mi swoją dłoń. Miała ją lodowatą i spoconą, tak jak ja. Stresowaliśmy się cholernie. Stanęliśmy na drugim stopniu i odwróciliśmy się do ołtarza.

Oczami Caroline

    To był ogromny stres. Całą Mszę serce waliło mi jak młot. Myślałam, że zemdleję. Kiedy Justin wypowiadał ostatnie słowa, łzy napłynęły mi do oczy. Nie myliłam się, jego brązowe tęczówki, chowały w sobie maleńką fabrykę czekolady.

-Tak - powiedział ostatnie słowo mój ukochany.
-A teraz możesz pocałować pannę młodą - rzekł ksiądz.

    Justin zawiesił mi welon do tyłu, raz jeszcze spojrzeliśmy sobie w oczy. Przysunął się do mnie, odczekał chwilę, dzieliły nas już tylko milimetry. Dotknęłam jego rozpalonych warg. Najpierw musnął delikatnie kąciki moich ust, a potem namiętnie pocałował. To uczucie było jak wybuchający wulkan. Gdy oderwaliśmy się od siebie, ujął moją twarz w dłonie:

-Kocham Cię, Caroline Bieber.
-Ja Ciebie również, mój mężu.

    Wszyscy bili nam brawo, rodzice płakali i ja również. To było niesamowite uczucie. .. Szliśmy do wyjścia, organista grał weselną melodię. którą też przygrywał na początku.
Gdy tylko wyszliśmy na podwórko zostaliśmy obsypani ryżem i blaskiem fleszy. Wiedziałam, że papparazzi nie zabraknie. Weszliśmy do limuzyny i udaliśmy się na salę.
    Gdy zjedliśmy obiad i wypiliśmy szampana, młoda para musiała zatańczyć pierwszy taniec.

-Nie uważasz, że to szaleństwo ? - zapytałam, gdy bujaliśmy się w rytm piosenki na środku parkietu.
-Nie wiem o co Ci chodzi - uśmiechnął się lekko.
-Czy nie jest szaleństwem to, że mamy po osiemnaście lat i jesteśmy mężem i żonom ?
-A czy kiedyś zrobiliśmy coś NIEszalonego ?
-No rzeczywiście - wtuliłam się do niego i oparłam głowę na jego ramieniu.

    Po chwili cała sala krzyczała:

-Gorzko ! Gorzko ! - spojrzeliśmy na siebie i powoli zaczęliśmy swój długi namiętny pocałunek. Tak jakby nikogo nie było na sali, istniałam tylko ja i mój mąż. Mój mąż ?! Nie wierzę ! Justin Bieber jest moim mężem. Ja chyba śnię. A jednak nie, jestem tutaj, z nim. Z najbardziej sex'ownym mężczyznom na tej planecie !

                                                                      ***

-Uważajcie na siebie dzieciaki- powtarzali nasi rodzice, gdy byliśmy na lotnisku. Niesamowite, druga w nocy, a my lecimy na Bahamy !

   Najlepsze było to, że mieliśmy prywatny odrzutowiec i nie musieliśmy się przejmować pasażerami. W sumie to była jeszcze jedna rzecz. Spędzę wymarzoną i upojną noc z Justinem !

_______________________
I jak ? Bo ja świętuję weselisko !

Dobra, mam nadzieję, że się spodobał.
Przepraszam, że długa przerwa, ale zrozumcie mnie. 
Ten rozdział musiał być wyjątkowy i potrzebował więcej czasu na powstanie.
Pozdrawiam gorąco i postaram się następny rozdział napisać jak najprędzej 
(myślę, że wiecie z jakiego powodu ^^) . 
Do następnego kochani ! ; *

2 komentarze: