Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 6


LINK  --------------------> oNE REPUBLIC - mARCHIN ON


Oczami Justina

    Czułem jak ciągle się wierciła z jednego boku na drugi. Z resztą ja również nie potrafiłem zasnąć. Leżałem na plecach i patrzałem w sufit.

-Caroline? - postanowiłem w końcu się odezwać, bo i tak żadne z nas na pewno by nie zasnęło.
-Tak- szepnęła zamyślona.
-O czym myślisz ?
-To było niezwykłe. Czułam się taka....
-Lekka ?
-Wyjąłeś mi to z ust.
-Też się tak czułem.
-Kochanie...
-O co chodzi ?
-Tylko się nie śmiej- poprosiła.
-Postaram się.
-Ja... No, bo ja jestem głodna.
-Kobieto, jest dopiero 5, a Ty już chcesz jeść ?!
-Moja wina, że mam głód ?
-No raczej... Dobra, to co chcesz?
-Nie wiem. Chodźmy razem do kuchni.

    Wstaliśmy z łóżka. Caroline założyła szlafrok, a ja bokserki, które znalazłem gdzieś w kącie pokoju. Przeszliśmy przez salon i weszliśmy do kuchni. Caroline szybko podeszła do lodówki i wyciągnęła ptysie z ogromną ilością bitej śmietany.

-Mogę?- zapytałem, aby móc ją nakarmić. Ona przytaknęła głową. Delikatnie rozchyliła swoje bladoróżowe usta, a ja  nakarmiłem ją. Następnie ona zrobiła to samo, ale oczywiście ja jem jak świnia i bita śmietana wylądowała na moim nosie, już miałem ją zetrzeć, lecz Caroline zgarnęła ją zwinnie na palec i zlizała bardzo powoli i kusząco. Możecie wierzyć mi na słowo, była to kobieta, która nawet w najgorszych ciuchach i błocie po pas wyglądałaby pociągająco i miałbym na nią, że tak powiem ochotę. Staliśmy tak przy tej lodówce z ptysiami na blacie o godzinie piątej rano jak dwa pajace i patrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Caroline uśmiechnęła się do mnie i usiadła na blat kuchenki. przybliżyłem się do niej i zacząłem całować. Objęła mnie nogami w pasie, ręce oplotła wokół mojej szyi. Po chwili odsunęliśmy się od siebie, chwyciłem ptysia do ręki i wziąłem gryza, lecz tym razem się nie pobrudziłem. Za to, kiedy chciałem zrobić drugi kęs, Caroline chwyciła ciastko, które pchnęła w moją stronę, po czym wylądowało na mojej twarzy.

-No . To teraz chodź się przytulić- uśmiechnąłem się cwaniacko, gdy  bita śmietana spływała mi po brzuchu.
-Chyba śnisz- powiedziała, a ja pośpiesznie wziąłem drugiego ptysia i przyłożyłem jej do twarzy, po czym obsmarowałem ją.
-Zabiję Cię,  Bieber !- krzyknęła . No i tak zaczęła się bitwa na jedzenie. Trwało to dobre pół godziny.
-No, a teraz się przytulisz ?
-Z przyjemnością.
 
    Zgarnęła bitą śmietanę z moich ust i namiętnie pocałowała, potem się do mnie przytuliła i zlizała śmietanę z mojego obojczyka.

-Wypadałoby się umyć- powiedziałem.
-Dobrze, to idź pierwszy, a ja trochę tu ogarnę.
-Sam ?!
-A do czego będę Ci potrzebna?
-Musisz mi plecki umyć - wyszczerzyłem się.
-No dobrze,
-Wanna czy prysznic ? -zapytałem
-Wanna- powiedziała kusząco.

    Weszliśmy do łazienki i cieszyliśmy się sobą, odkrywając każdy zakamarek naszego ciała.

***
Witam !
Przepraszam Was jak najmocniej.
Mój pobyt w sanatorium się przedłużył
 i będę tam jeszcze 2 tyg.
Z mojej strony to na tyle.

Do następnego ! : **


1 komentarz:

  1. Informuję, że zostałaś otagowana. Szczegóły u mnie.
    http://lilly-w-akatsuki.blogspot.com/

    Monika :D

    OdpowiedzUsuń